Samotność w oceanie to historia, która przydarzyła mi się kilkanaście lat temu w Indonezji, pomiędzy wyspą Penida a Lembongan, położonych blisko wyspy Bali.

Nusa Penida

Byłem tam w 2002 roku z moim przyjacielem Tomaszkiem z którym nurkowałem już od jakiegoś czasu. Razem zrobiliśmy papiery “Divemastera” – mistrza nurkowego w organizacji PADI i razem nurkowaliśmy.

PADI Divemaser Card

W Indonezji głównie nurkuje się w prądach. Indonezja jest państwem wyspiarskim położonym na 18 307 wyspach, z których 8 844 posiada zindywidualizowane nazwy. Spośród nich 922 wyspy są stale zamieszkane. Pomiędzy wyspami tworzą się bardzo silne. Wyspy przy których nurkowaliśmy znajdują się pomiędzy Oceanem Indyjskim na południu a Morzem Balijskim na północy.

Nurkowania są fantastyczne, począwszy od pięknych kolorowych raf zamieszkałych przez wiele gatunków ryb i skorupiaków. Odnajdziesz też jaskinie po niezliczoną ilość wraków. Instruktorzy indonezyjscy znają dobrze miejsca nurkowe. Posługują się specjalnymi tabelami na których mają określone siły prądów z dokładnością do 15 minut.

Na nurkowanie wybraliśmy się z samego rana, razem z doświadczonym indonezyjskim instruktorem. Nurkowanie było komfortowe ponieważ nurkowaliśmy tylko w trzech: ja, mój przyjaciel Tomaszek i Instruktor. Jak zwykle miałem ze sobą kamerę do filmowania pod wodą. Nie była to malutka kamerka jak dziś np. “go-pro”, tylko standardowa kamera o rozdzielczości 720-576 firmy Sony, DCRPC9 na kasety MiniDV. Film który jest zamieszczony pod spodem też jest w takiej rozdzielczości, więc się nie przestraszcie pikseli.

Kamerę wkładałem do specjalnej podwodnej obudowy IKELITE HOUSING uzbrojonej w żelazne uchwyty i ołowianą stopę. ikelite housing dcrpc100Całość ważyła ok. 4 kg. Sam montaż kamery, zajmował mi około 20 minut. Chciałem mieć pewność, że nie będzie przeciekać. Jeden błąd i kamera mogła zostać zalana a co gorsze nici z oglądania podwodnych wrażeń.

mauritius 2005

Z kamerą i obudową ciągle były jakieś ciekawe sytuacje. Szczególnie na lotnisku podczas odprawy bezpieczeństwa. Nikt z obsługi nie wiedział co tak dokładnie przewożę. Zatrzymywałem ruch turystów przy odprawie i tłumaczyłem się funkcjonariuszom bezpieczeństwa. Zanim wytłumaczyłem że to obudowa do kamery mijało zazwyczaj 10-15 minut.

Tak przygotowany razem z kamerą schodziłem pod wodę. Zawsze brałem mniej obciążenia na pasie balastowym bo kamera ważyła swoje. Kiedy prądy trochę się uspokoiły wszyscy wskoczyliśmy do wody i szybko zanurzyliśmy się na głębokość ok 15 m. Na początku lekko dryfowaliśmy oglądając przepiękne rafy. Potem zatrzymywaliśmy się oglądając przepiękne twarde i miękkie korale. Pozostałem trochę z tyłu i szukałem dobrego ujęcia z szerokim planem. Na pierwszym planie miałem Tomka i instruktora. Tuż za nimi wyłaniały się przepiękne miękkie korale. Z tyłu jako tło statystowała mi przepiękna, kolorowa rafa w formie skały. Podniosłem kamerę i zacząłem nagrywać.

Kiedy zerknąłem w ekran kamery zobaczyłem jak Tomek i instruktor kurczowo trzymają się rafy i coś mi pokazują. Nie widziałem dokładnie, dlatego skierowałem wzrok bezpośrednio na nich i zorientowałem się, że wołają mnie szybko do siebie. Z gestów zrozumiałem że przyszedł wyjątkowo silny prąd i lepiej żebyśmy trzymali się razem. Byłem oddalony od nich jakieś 5 m. Pomyślałem że “dam dwa razy z płetwy” i dotrę do nich żeby szubko czegoś się złapać. Pomyślałem że jeśli to nie poskutkuje to nie będę walczył z prądem bo szkoda powietrza.

Nawet nie zdążyłem machnąć płetwą. Nagle poczułem jak z prędkością 30 km/g zaczynam oddalać się w lewą stronę a koledzy znikają z mojego pola widzenia. Nawet nie wiem kiedy wypuściłem kamerę z ręki i złapałem za manometr.

Nie miałem wtedy własnego komputera, który pokazywałby wszystkie ważne parametry takie jak:

  • aktualną głębokość,
  • maksymalną osiągnięta głębokość,
  • czas nurkowania,
  • ilość minut, jaka jeszcze pozostała do osiągnięcia limitu bezdekompresyjnego,
  • wymagane przystanki dekompresyjne (czas pobytu i głębokość),
  • wskaźnik tempa wynurzania (sygnalizacja wizualna i dźwiękowa przekroczenia dopuszczalnego tempa),
  • na ile minut wystarczy jeszcze czynnika oddechowego (jeżeli komputer posiada moduł pomiaru ciśnienia podłączony do pierwszego stopnia automatu oddechowego
  • temperatura wody,

Po prostu nie było mnie stać na taki drogi sprzęt jak komputer nurkowy. Zobaczyłem z przerażeniem, że obniżam się w dół i jestem już poniżej 42 m.  Dryfowałem nie tylko w poziomie ale i w pionie. Zdałem sobie sprawę, że to prąd, który ciągnie mnie w dół.

Czym prędzej złapałem za inflator w kamizelce nurkowej i zacząłem pompować powietrze. Cały czas patrzyłem na manometr. Nie mogłem przesadzić żeby nie wywaliło mnie do góry zbyt szybko bo było by jeszcze gorzej. Mogło by dojść do urazu ciśnieniowego lub barotraumy – czyli urazu płuc.

Uraz ciśnieniowy płuc najczęściej powstaje podczas wynurzania się na wstrzymanym oddechu po wykonaniu wdechu. Czasem wystarczy tylko jeden wdech sprężonym powietrzem pod wodą. Do takiego urazu dochodzi zwykle przy nurkowaniach płytkich (<10 m). Pierwszymi objawami są: ostry ból w klatce piersiowej, kaszel, duszności, krwioplucie, przyspieszenie i spłycenie oddechu. Większość wypadków nurkowych powstaje z powodu zmian ciśnienia w płytkiej fazie nurkowań. Jednym z typowych wypadków jest uraz ciśnieniowy, czyli uszkodzenie tkanek na skutek nagłych zmian objętości gazu zawartego w przestrzeniach gazowych organizmu. Wyróżniamy urazy ciśnieniowe płuc, ucha, zatok obocznych nosa, jelit, zębów. Uraz ciśnieniowy skóry lub twarzy (np. oka) jest wywołany sztucznymi przestrzeniami gazowymi, utworzonymi przez elementy sprzętu nurkowego.  – źródło Medical Tribune nr 11.2006 Medycyna Sportowa http://www.ptms.org.pl/file/a9f928a8-e4fd-44e3-B883-3feed07f1401.html 

Wskazówka na manometrze zaczęła się cofać. Powoli zacząłem podnosić się do góry. 40-35-30 m. Wciąż patrzyłem na manometr, aż wskazówka doszła do 20 m. Wyrównałem pływalność, czyli złapałem jeden poziom i zacząłem się rozglądać. Byłem zupełnie sam w oceanie. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to niezły “fuck-up”. Sam w oceanie. Dryfuje w prądzie morskim, nikogo do około, tylko ja. Potem pomyślałem o mojej kamerze, która zwisała na lince, 2 m pode mną. Wciągnąłem ja i przyczepiłem do pasa.

Sprawdziłem zapas powietrza. Nie było źle, miałem 1/2 butli. Zacząłem zastanawiać się co teraz. Nie miałem ze sobą bojki dekompresyjnej. Bojka dekompresyjna jest wykorzystywana do oznaczenia swojej pozycji na powierzchni, uzyskania punktu odniesienia podczas wynurzenia. Służy też do wykonania przystanków dekompresyjnych w toni, oraz powiadomienie asekuracji na powierzchni o zaistniałym wypadku pod wodą.

Pomyślałem słabo bo jeśli nawet się wynurzę to i tak mnie nie namierzą.  Spojrzałem na manometr. Nie wiedziałem co robić. Cały czas dryfowałem. Uspokoiłem się trochę bo złapałem pływalność i przynajmniej nie ciągnęło mnie w dół. Oddychałem spokojnie i płynąłem z prądem na głębokości około 20 metrów. Znowu rozejrzałem się dookoła i nagle ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem jak 3 osoby dryfują w prądzie tak jak ja. Byli jakieś 25-30 m ode mnie. Pomyślałem od razu, że to moja szansa. Łatwiej jest znaleść cztery osoby w oceanie niż jedną. Miałem już cel, więc zacząłem go realizować. Dryfując  w prądzie zacząłem delikatnie płynąć w ich kierunku. Nie widzieli mnie bo byli odwróceni tyłem. Byli trochę wyżej na 15 metrach, wiec wyrównałem rownież do ich poziomu.

Zbliżyłem się do dwóch osób, które trzymały się za ręce i dryfowały bokiem do mnie. Byłem po ich lewej ręce w odległości około 2 m. Chciałem zakomunikować im moje istnienie. Bałem się jednak, że kiedy nagle ta osoba mnie zobaczy, przestraszy się lub wpadnie w panikę. Wtedy zamiast pomocy sam musiałbym ogarniać sytuacje. Jestem divemasterem i prowadziłem już grupy pod wodą. Wiem że mogą zdarzyć się różne sytuacje, kiedy adepci wyskakują nagle do góry. Trzeba szybo łapać ich za płetwy i ściągać niżej żeby nie zrobili sobie urazu ciśnieniowego. Pomyślałem że lekko dotknę ręki dryfującej kobiety i poczekam na reakcję.

Tak zrobiłem. Dotknąłem lekko dłoni i odsunąłem rękę. Kobieta zwróciła wzrok w moją stronę ale nie widziała mnie wyraźnie.  Jej maska była w połowie zalana wodą. Podpłynąłem bliżej i zapytałem gestem czy wszystko Ok? Odpowiedziała znakiem nurkowym👌 tak. Pokazałem na moją dłoń i jej dłoń łącząc razem ręce. Ten gest miał oznaczać pytanie, czy mogę złapać cię za rękę? Otrzymałem odpowiedz twierdzącą 👌. Złapałem kobietę za rękę i teraz już razem w trójkę dryfowaliśmy w oceanie.

Poczułem ulgę że nie jestem sam i że mamy większe szanse żeby nas odnaleźli. Z przodu przed nami dryfowała instruktorka. Zobaczyła mnie i uśmiechnęła się do mnie. Zapytała gestem czy wszystko w porządku. Odpowiedziałem 👌. Potem zapytała mnie o ilość powietrza w butli. Pokazałem że mam jeszcze 60 atmosfer.

Po chwili instruktorka zaproponowała żebyśmy trochę się wynurzyli i zrobili safety stop na 5 m.

Przystanek bezpieczeństwa to zatrzymanie się nurka przed wynurzeniem w granicach głębokości 6-3 metrów na 3-5 minut. Taki przystanek ma za zadanie zapewnić dodatkowy czas na usunięcie z tkanek rozpuszczonych gazów, szczególnie azotu. Wykonywanie przystanków bezpieczeństwa zmniejsza ilość mikropęcherzyków po nurkowaniu, oraz zmniejsza prawdopodobieństwo zachorowania na chorobę dekompresyjną. 

Prąd zmalał. Teraz już powoli przesuwaliśmy się w toni wodnej na stałej głębokości 5m. Zaczęliśmy się do siebie uśmiechać i pokazywać 👌, że wszystko Ok. Potem zobaczyłem nad nami łodzie. Instruktorka dała sygnał do wynurzenia. Pierwszy widok jaki zobaczyłem to mój przyjaciel na łodzi i instruktor wypatrujący mnie na powierzchni.

To był jeden z najpiękniejszych widoków w moim życiu 🙂

Zobacz mój 2 minutowy film z nurkowania w tamtych rejonach w 2002 roku. Przepraszam za jakość 720×576 pikseli, taka wtedy była super rozdzielczość:

Napisz, co sobie bierzesz z tej historii?

Pomogę urzeczywistnić Twój pierwszy krok w dokonaniu zamierzonej przez Ciebie zmiany.

0
Would love your thoughts, please comment.x
Share This